Przywróciliśmy ducha wspólnoty
Dziesięć lat temu grywanie po tramwajach kojarzyło się z nachalnym żebractwem, z wątpliwą jakością. Ja zamarzyłem, żeby to granie integrowało ludzi wracających do pracy. Żeby w tramwajach wytwarzała się społeczność – mówi aktor i muzyk Krzysztof Godlewski, lider Kapeli Sztajer.
Plus Minus: W „Dniu świra" Marka Koterskiego jest scena, w której Marek Kondrat przegania człowieka grającego warszawski folklor. „Panie, tego nikt nie słucha!" – krzyczy. A pan jako lider Kapeli Sztajer nie tylko świetnie gra taką muzykę, ale na niej zarabia.
Film znam i uważam za jedno z arcydzieł rodzimej kinematografii. Wtedy folklor warszawski kojarzono ze starociami i kiczem. Winni byli także niektórzy piewcy tego folkloru.
Kto?
Nie chcę być bezczelny, ale na przykład – z całym uznaniem dla jego zasług – Stasiek Wielanek od lat 90. Nie jestem też entuzjastą aranżacji zespołu Szwagierkolaska. Folklor warszawski zaczął niebezpiecznie trącić disco polo. Około roku 2010 zaczął się renesans. To wielka zasługa takich ludzi jak Janek Młynarski.
Ale on uprawia komercjalną stylizację. Wy gracie inaczej.
Prawda, ale mam wrażenie, że łączy nas autentyczna fascynacja muzyką „dołów", ludzi biednych, robotników. Wymienię innych, choćby nieżyjącego już Sylwestra Kozerę, który grał na bandżo w Kapeli Czerniakowskiej. To ludzie starsi ode mnie.
Pan ma 23 lata. Jak wyglądała pana droga do tej muzyki?
Jako berbeć uwielbiałem teksty Stanisława Grzesiuka czy Wiecha. I wczesne winyle Orkiestry z Chmielnej. Dużo zawdzięczam dziadkowi. On pochodził ze wschodniego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta