Kto nasz, kto nie? Nie ufam nikomu
39 godzin. Tyle trwała w ukraińskiej stolicy godzina policyjna. W poniedziałek wreszcie można wyjść na ulicę.
Z samego rana w mojej okolicy, w centrum, pustka. Pojawia się drobny mężczyzna, z wąsikiem wystającym znad zawieszonej na brodzie maseczce chirurgicznej. Patrzy na mnie niepewnie, ja na niego. Chyba nie wyglądam groźnie, pyta: – Coś tu w pobliżu jest otwarte? Władze mówiły, że od ósmej miało być, a prawie dziewiąta. Już nie mogę bez papierosa. I jedzenie też by się przydało.
Mam papierosy, częstuję go. Ruszamy bocznymi uliczkami w poszukiwaniu czynnego sklepu. Nie ma żywej duszy. On nie jest miejscowy. Przyjechał ze Lwowa do remontu mieszkania w kamienicy, dla bogacza. Tu trochę lepiej budowlańcom płacą niż we Lwowie. A on wszystko może – gruz wyniesie, tapetę położy, meble skręci.
– Gdy w piątek mówiono, że Rosjanie zaraz wejdą do Kijowa, miejscowi robotnicy uciekli z remontowanego mieszkania. Zostałem sam. Ale to dobrze. Wolę sam siedzieć. Nikomu nie ufam. Teraz wziąłem ze sobą tylko parę banknotów i paszport. Porozdawali broń nie wiadomo komu, różni z automatami chodzą, nie wiadomo, kto nasz, a kto nie nasz....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta