Adam Glapiński a konstytucyjny limit długu
Brakuje mechanizmów instytucjonalnych, które by wymuszały na prezesie NBP, aby przedstawił w miarę wiarygodną ścieżkę powrotu inflacji do celu.
Mogłoby się wydawać, że ostatnia konferencja prasowa prezesa NBP to tylko kolejny spektakl potwierdzający jego słabe przygotowanie do tej ważnej dla bezpieczeństwa ekonomicznego kraju funkcji. Sprawa jest jednak dużo poważniejsza, bo w wypowiedzi pojawiły się nowe wątki, które każą obawiać się nie tylko o dalszy przebieg inflacji i wzrostu gospodarczego, ale i o przyszłą stabilność sektora finansów publicznych i finansowego, a w efekcie także stabilność polityczną.
Wystarczy być
W zakresie wywiązywania się NBP z funkcji informacyjno-komunikacyjnych banku centralnego wystąpienie prezesa należy ocenić jako dalsze obniżenie i tak już niskiego poziomu merytorycznego. Jego odpowiedź na pytania o perspektywy gospodarcze i o przyszłą politykę pieniężną można podsumować tak: proszę mnie nie pytać o to, co będzie za miesiąc, proszę mnie o to zapytać za miesiąc, ale proszę mnie wówczas przypadkiem nie pytać, co będzie za kolejny miesiąc, bo tego też nie będę wiedział. To kompromitujące, ale bardzo wygodne podejście, gdyż łatwiej jest wówczas „sprzedać” otoczeniu przekaz, że podjęta decyzja była w 100 proc. właściwa, bo odzwierciedlała występujący w danym dniu bilans ryzyk.
Dzieląc się głęboką myślą, że „stopy mają to do siebie, że raz idą w górę, raz w dół”, prezes przybliżył się bardzo do Chaunceya Gardinera, bohatera zekranizowanej satyrycznej minipowieści Jerzego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta