Bić się o wartości, czy walczyć o interesy
W sporach o to, jak się zachować wobec wojny w Ukrainie, wiele jest partyjnego rytuału. Czasem pojawiają się jednak odwieczne polskie kostiumy: romantyków i realistów. Pytanie, czy ci drudzy są naprawdę realistyczni.
Co tu dużo mówić, zaczynamy się przyzwyczajać do wojny za naszą wschodnią granicą. Przestrzegł przed tym w Wielką Niedzielę papież Franciszek i to może najbardziej sensowna rzecz, jaką miał do powiedzenia o tym konflikcie.
W 1943 roku Czesław Miłosz napisał wiersz „Campo di Fiori". To o miejscu w Rzymie, gdzie spalono na stosie Giordana Bruna. Poeta operował kontrastem: śmierć, i to straszna, męczeńska, a w tym samym miejscu gawiedź zajęta konsumowaniem i rozrywkami. Miłoszowi ten kontrast skojarzył się z karuzelą, która podobno działała tuż pod murami warszawskiego getta, kiedy było ono eksterminowane przez Niemców. Ludzie bawili się tuż obok śmierci.
Dramat i pojedynek na miny
Zawsze rozumiałem gorycz Miłosza. I zawsze mnie drażniła próba wykorzystywania tego obrazu do osądzania ówczesnych Polaków. Mamy przecież teraz takie globalne Campo di Fiori. Audycje o wojnie, wciąż obszerne, ale dopuszczające już inne wiadomości, sąsiadują w telewizjach z programami rozrywkowymi. Czy mamy moralne prawo bawić się i cieszyć, kiedy obok dzieje się to, co się dzieje? Przecież to teraz przyszły rzeczy najstraszniejsze: masakry w Buczy, Irpieniu, w Hostomelu, zagłada Mariupola, gwałty na ukraińskich kobietach, masowe deportacje... To dotyczy nie tylko Polski....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta