Robert Mazurek: Zubożały frajer
To był piątek, nie wiemy, czy rano, czy wieczorem, ale wiemy, że bezpieka, znana wtedy jako OGPU, odwiedziła Michaiła Bułhakowa po raz pierwszy właśnie w piątek 7 maja 1926 roku. Pisarza nie zastali, więc jak przystało na dżentelmenów, poczekali z rewizją, aż przyjdzie. Umierającą ze strachu żonę Lubow zabawiali antypaństwowymi dowcipami.
Przyszli, zabrali rękopis „Dziennika", przez co uratowali go dla ludzkości, bo po trzech latach, jak w końcu wszystko zwrócili, Bułhakow go spalił. Ech, Misza, nie uwierzył Wolandowi, że rękopisy nie płoną – czekiści „Dziennik" przepisali na maszynie, przechowali i w latach pierestrojki można go było wydać. To chyba w nim Bułhakow odnotował, że w połowie lat 20. w Samarze kursowały dwa tramwaje: jeden z placu Radzieckiego do więzienia, drugi z placu Rewolucji do więzienia. Szkoda byłoby takiej cudnej historii, prawda?
Sam Bułhakow cieszył się specyficznymi szczególnymi względami Stalina. Z jednej strony Słońce Ludzkości miało do Bułhakowa wyraźną słabość, uważał go za jednego z najzdolniejszych pisarzy, dość powiedzieć,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta