Buntownik z pieśnią na ustach
Bywa tak, że powstają złe filmy, miażdżone przez publiczność, ale bronione przez twórców. W przypadku kina Elvisa Presleya było odwrotnie – to widownia stawała murem za dziełami, których ekipa nienawidziła.
Elvis Presley zmarł 16 sierpnia 1977 roku, oficjalną przyczyną śmierci był atak serca. W tym samym czasie na jednym z hollywoodzkich planów zdjęciowych powstawał słynny dziś musical „Grease” (reż. Randal Kleiser, 1978). Jak podaje William D. Romanowski, autor książki „Risky Business: Rock in Film” („Ryzykowny biznes: Rock w filmach”), zanim Allan Carr, jeden z producentów musicalu, zaangażował Johna Travoltę i Olivię Newton-John, bardzo chciał, by w główne role wcielili się właśnie Elvis oraz partnerująca mu niegdyś na ekranie Ann-Margret. Oboje byli wtedy już w okolicach czterdziestki. Presley, który i tak ledwo się trzymał, odrzucił propozycję, nie zdając sobie sprawy, z jakiego hitu rezygnuje.
To, że ostatecznie nie wystąpił w „Grease”, nie oznacza bynajmniej, iż jego duch nie unosi się nad całością – akcja muzycznego klasyka rozgrywa się wszak w 1958 roku, czyli w momencie, gdy był on u szczytu popularności i to pomimo stosunkowo krótkiego stażu w show-biznesie. Ponadto, czego nie sposób przeoczyć, grany przez Travoltę protagonista to postać ewidentnie stylizowana na Elvisa: począwszy od słynnego uczesania, na charakterystycznych ruchach skończywszy. „Grease” jest więc w pewnym sensie hołdem dla Presleya.
„Krainę rock and rolla zamieszkuje wiele legend, ale tylko jeden Król” – głosi plansza otwierająca średni skądinąd „Hotel złamanych serc” (1988) w reżyserii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta