Porażki liberalnego ucznia
Najnowsza powieść Juliana Barnesa jest jak antychrześcijański pamflet zbudowany na naiwnej, powierzchownej krytyce. Niektóre zabiegi autora bardziej przypominają techniki manipulacji niż rzetelne poszukiwanie wiedzy o świecie.
Nie jest tajemnicą, jakie poglądy polityczne i estetyczne ma Julian Barnes (pisarz na zdjęciu). W epilogu do książki z 2020 r. – „Mężczyzna w czerwonym płaszczu” – wprost pisał o swoim negatywnym stosunku do brexitu. Krytykował „oszukańcze, masochistyczne wyjście z Unii Europejskiej” i nie szczędził gorzkich słów Brytyjczykom, których oskarżał o szczycenie się swoim odizolowaniem oraz brakiem zainteresowania „innością”. Nie kryje też snobistycznego zafascynowania arystokratyczną kulturą francuską, malarstwem czy muzyką klasyczną.
Praktykowanie sztuk wyzwolonych
Z każdą nową pozycją Barnes coraz jawniej ukazuje swoje przekonania polityczne – i chyba nigdzie indziej nie dał im tak głośnego wyrazu, jak w swojej najnowszej książce „Elizabeth Finch”. Niestety, naiwno-polityczny wydźwięk książki przesłania uniwersalne i subtelne rozważania o naturze ludzkiej.
Na początku wydawać by się mogło, że jest to książka typowa dla Barnesa, również z powodów formalnych – miesza się tu esej z powieścią i biografią, a całość jest podzielona na trzy części. Jednak mimo formalnych podobieństw Barnes pisał już lepsze książki. Mamy tu powrót do jego ulubionych pytań o człowieka: na ile znamy bliską nam osobę? Czy rzeczywiście poznanie szczegółów życiowych przybliża nam kogoś, czy raczej te niespójne fragmenty uniemożliwiają jej zrozumienie? Jak możemy nie redukować osoby do paru...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta