Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Oddajemy wszystko, co mamy, a oni…

16 lipca 2022 | Plus Minus | Aneta Wawrzyńczak
Olę (w drugim rzędzie trzecia z prawej) dopiero wojna skłoniła, by pojechać z Polski do rodzinnego Mikołajowa. Mimo wszystkich wątpliwości, nie przestaje organizować pomocy. Alex (w czapce obróconej daszkiem do tyłu) też żyje „w trybie ciągłego działania”. Na zdjęciu w otoczeniu wolontariuszy i pracowników mikołajowskiego szpitala
autor zdjęcia: archiwum prywatne
źródło: Rzeczpospolita
Olę (w drugim rzędzie trzecia z prawej) dopiero wojna skłoniła, by pojechać z Polski do rodzinnego Mikołajowa. Mimo wszystkich wątpliwości, nie przestaje organizować pomocy. Alex (w czapce obróconej daszkiem do tyłu) też żyje „w trybie ciągłego działania”. Na zdjęciu w otoczeniu wolontariuszy i pracowników mikołajowskiego szpitala
W rzeszowskim punkcie pomocy Fundacja Heart to Heart. World Foundation udzieliła wsparcia tysiącom osób. Dziś, jak mówi Iana, zapasy prawie im się skończyły: – Mam kilka torebek, nawet nie paczek kaszy i trochę herbaty. Jest po prostu masakra
autor zdjęcia: archiwum prywatne
źródło: Rzeczpospolita
W rzeszowskim punkcie pomocy Fundacja Heart to Heart. World Foundation udzieliła wsparcia tysiącom osób. Dziś, jak mówi Iana, zapasy prawie im się skończyły: – Mam kilka torebek, nawet nie paczek kaszy i trochę herbaty. Jest po prostu masakra

U ukraińskich wolontariuszy duma z własnych osiągnięć i wdzięczność za wsparcie udzielone ich krajowi mieszają się z rozgoryczeniem i żalem do tych rodaków, którzy nie sprawdzili się w chwili próby.

Iana, Alex i Ola włożyli mnóstwo czasu, energii i pieniędzy, by pomóc rodakom dotkniętym wojną w Ukrainie. Po prawie pięciu miesiącach wolontariatu Aleksa najbardziej denerwują cwaniacy, którzy w cudzej krzywdzie zwietrzyli szansę na zarobek. Pozostałych, którzy coś od siebie dawali (wolontariat, dary, pieniądze), ale już przestali, rozgrzesza bez zawahania: – Wojna już długo trwa, nie każdy ma możliwość, żeby pomagać przez cały czas. Ludzie musieli wrócić do pracy, zarobić na życie, zacząć myśleć o sobie.

Iana od końca lutego w prywatnym punkcie pomocy, który prowadzi z mężem Andrijem w Rzeszowie, widziała naprawdę wiele. – Mieliśmy połamane drzwi, bo jakiejś kobiecie coś się nie spodobało. Zdarzało się, że uchodźcy przychodzili do nas jako wolontariusze i wynosili stąd wszystko, co się dało. Myśleli, że nikt ich nie widzi. Czasem ktoś przyszedł do pracy pijany… – wylicza.

Oli było w takich przypadkach po prostu wstyd, zwłaszcza gdy jako wolontariuszka słyszała marudzenia niektórych uchodźców w Hali Kijowskiej pod Korczową: – Bardzo się wtedy denerwowałam, a przecież tylko mogę sobie wyobrazić, jak musieli się czuć Polacy.

Zamknięty magazyn

Drażliwy temat braku zaangażowania części Ukraińców w pomoc rodakom od pewnego czasu sygnalizowali w rozmowach z „Plusem Minusem”...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Wydanie: 12319

Wydanie: 12319

Zamów abonament