Gdy strach napędza inflację
Wydawałoby się, że za wzrost cen odpowiada brak produktów, niedostępność usług lub rosnące koszty ich wytworzenia czy dostarczenia, jak choćby drożejąca energia. Ale czasami stoją za tym też społeczne lęki, to czego się najbardziej boimy.
Na początku maja internet obiegło zdjęcie czereśni sprzedawanych po 260 zł za kilogram. „Pierwsze polskie czereśnie. Poproszę dwie sztuki, mogą być na jednym ogonku” – ironizował jeden z internautów, który udostępnił zdjęcie w sieci. Pozbawione kontekstu zdjęcie siało popłoch, stając się symbolem nadciągającej drożyzny. Mało kto zwracał uwagę, że na początku maja w Polsce krajowych czereśni jeszcze nie ma, a i importowane zdarzają się rzadko, i gdy już ktoś sprowadzi je z Hiszpanii czy z Maroka to rzeczywiście są poniekąd towarem luksusowym. Ale już w lipcu czereśnie w hurcie kosztowały w Polsce ok. 8–10 zł. Wciąż dużo, ale daleko im było do owych majowych „czereśni grozy”.
To, że zdjęcie czereśni za 260 zł zostało przez tak wielu Polaków potraktowane nie jako ciekawostka, ale jako dzwon bijący na trwogę, nie wynikało z obiektywnych przesłanek. Inflacja za kwiecień, która w tamtym czasie wyznaczała poziom wzrostu cen, podana oficjalnie przez GUS wynosiła 12,4 proc. rok do roku, 2 proc. miesiąc do miesiąca. Problem w tym, że w polskich głowach zagnieździło się już coś, co w USA określa się mianem inflationary psychology, czyli „psychologii inflacyjnej”. Wynika z niej, że postrzegany wzrost cen jest znacznie wyższy niż realna inflacja – i, co gorsza, jesteśmy też przekonani, że wzrost cen będzie nam towarzyszył, jeśli nie zawsze, to przynajmniej przez bardzo długi czas.
Potwierdzają to badania...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta