Pesymistów było więcej
„To jest żałoba po polskiej literaturze” – wyjaśnił Paweł Hertz Jarosławowi Iwaszkiewiczowi, kiedy ten zapytał go, dlaczego nosi na zjeździe Związku Literatów Polskich czarny krawat. „To dziwne – odgryzł się pisarz. – Nie wiedziałem, że jesteś krewnym”.
Pociąg, stukając miarowo, wolno wlókł się wzdłuż Odry. Po nocy spędzonej w wagonie sypialnym Maria Dąbrowska stała przy oknie i patrzyła na zmieniający się krajobraz. Widok był malowniczy, rzeka u ujścia tworzyła nieregularne wyspy. Zanim na horyzoncie pojawiły się budynki – nadal bardzo zniszczone w pierwszych latach po wojnie – dostrzegła portowe dźwigi. Pomyślała wtedy, że to niezwykłe miasto: jest portem, choć nie leży nad morzem. Potem dostrzegała inne niuanse. Goście nie zatrzymywali się w hotelach, lecz w pensjonatach, które nie prowadziły kuchni, za to w każdym na parterze znajdowała się restauracja. Nic dziwnego, że Szczecin, który Piotr Semka określił nie tak dawno mianem „najdalszej Polski” i który pod zarządem polskiej administracji znalazł się najpóźniej, bo dopiero w lipcu 1945 roku, wywoływał u przyjezdnych wrażenie, jakby znaleźli się w Niemczech.
„Ach, jak ci ludzie tu żyli. Jak mieli wszystko pourządzane. Każdy miał koło domu ogród i kwiaty, i owoce… Ach, proszę pani, żyć nie umierać” – usłyszała Dąbrowska od konduktorki w tramwaju o poprzednich, niemieckich mieszkańcach, kiedy we wrześniu 1948 roku po raz pierwszy przyjechała do portowego miasta nad Odrą.
Jednym z celów administracji wojewódzkiej stolicy Pomorza Zachodniego była repolonizacja regionu. Chodziło o stworzenie środowiska kulturalnego – przyciągnięcie dziennikarzy,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta