Polak, Niemiec i gejmczendżer
Najdziwniejsze w Afryce są zachody słońca. Świeci, świeci i pstryk, noc, żadnego zmierzchu, jakby ktoś zgasił światło. Albo burza – leje tak, że świat się kończy i żegnasz się z życiem, bo potop. Trzy minuty później słońce, jak gdyby nigdy nic. W Polsce jest tak samo.
No może nie w całej Polsce, ale na pewno w polskiej polityce. To w naszych mediach zwykle nagle pojawia się temat, który rozgrzewa społeczne emocje i rozpala dziennikarzy. Wydaje się, że świata poza nim nie będzie, a stosunek do niego zdecyduje o wynikach nadchodzącej kampanii. To jest szach mat, by nie powiedzieć gejmczendżer, po którym świat nie będzie taki sam, a PiS się nie podniesie. To ostatnie ukradłem red. Szułdrzyńskiemu, który niedawno obchodził jubileusz 2500. edycji swego artykułu o ostatecznym krachu systemu PiS – był tort, 2,5 tysiąca świeczek, chóralne 100 lat, łzy wzruszenia oraz kwiaty od prezesa Kaczyńskiego, które wręczał poseł Suski.
Ale wróćmy do naszych gejmczendżerów, które pojawiają się i znikają. Kto dziś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta