Bez obsesji na temat Polski
Rozmowa z Davidem Harrisem, byłym dyrektorem generalnym American Jewish Committee Decyzja Warszawy, by włączyć się w proces emigracji Żydów z byłego ZSRR, umożliwiała „zyskanie punktów” w Stanach Zjednoczonych, w Izraelu, u amerykańskich Żydów, ale przede wszystkim była to okazja do utrudnienia życia Kremlowi.
Wspominał Pan, że należy do nielicznej grupy amerykańskich Żydów, których przodkowie nie pochodzą z Polski.
W Polsce często się słyszy, że 80 proc. amerykańskich Żydów ma polskie korzenie. Muszę być jakimś wyjątkiem.
Jest Pan tego pewien?
Moja matka urodziła się w Moskwie, ojciec w Budapeszcie. Dziadkowie po linii mamy pochodzili z Białorusi, i to nie z tej części, która kiedyś znajdowała się w granicach Polski. Dziadkowie ze strony ojca urodzili się we Lwowie.
W którym roku?
Tuż przed początkiem XX wieku, w 1898 lub 1899 roku. Moja babcia, którą dobrze znałem, mówiła płynnie po węgiersku, polsku, rosyjsku, niemiecku, angielsku i w jidysz. Może dla Polaków była Polką, dla Rosjan Rosjanką, a dla Węgrów – Węgierką.
Niestety, mogło być też tak, że dla nikogo nie była „swoja”.
Tego nie wiem. Bardzo wielu członków AJC (American Jewish Committee – przyp. red.) pochodzi z Polski. Tak jest w przypadku Harriet Schleifer, naszej prezydent, czy Stevena Zelkowitza. Jak wspominałem, w moim domu nie było obsesji na temat Polski. Wydaje mi się, że byliśmy skupieni na innych kwestiach.
Dużą rolę w przypadku mojej rodziny odegrała Ameryka. Historia moich bliskich, którzy przed przyjazdem do Stanów Zjednoczonych doświadczyli faszyzmu, nazizmu, kolaboracjonizmu i komunizmu, to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta