Od Czeczenii do Kijowa
To, co nam, a zwłaszcza Ukrainie, grozi dziś najbardziej, to zobojętnienie polityków i zmanipulowane odwrócenie się opinii publicznej.
Dziennikarze, komentatorzy czy felietoniści tacy jak ja, muszą coś pisać regularnie, niezależnie od tego, czy tego chcą, czy nie, i czy mają coś nowego do powiedzenia, czy też nie. Taki jest nasz niewdzięczny zawód. Rzadko cytujemy innych kolegów, ale siebie – czemu nie. Zwłaszcza że możemy brać przykład z wielu wysoko cenionych autorów, którzy lubili pisać „jak słusznie napisałem w 1946 (lub 1964) roku…”
Zauważyłem ostatnio wiele tytułów, po angielsku i po polsku, z których wyziera znużenie i rozczarowanie wojną w Ukrainie. Nie mam na myśli tradycyjnych obrońców czy sympatyków Putina ani zażartych ukrainofobów, ale takich niby-normalnych autorów, którzy mają za złe prezydentowi Zełenskiemu nie tylko, że nie zaczął kontrofensywy, ale nawet nie raczył nas zawiadomić, na kiedy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta