Wysoka frekwencja wyborcza jest pożądana, ale…
Gotowość ponoszenia wydatków na realizację słusznego celu to jedno, a gotowość ponoszenia dowolnych wydatków „w ciemno” to zupełnie inna rzecz.
W „Rzeczpospolitej” z 22 marca opublikowany został artykuł mec. Dariusza Lasockiego, członka Państwowej Komisji Wyborczej (z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości), w którym autor wyraża zdziwienie, że „szerokie grono ekspertów (akademików)” krytycznie podchodzi do uchwalonych ostatnio „profrekwencyjnych” zmian w Kodeksie Wyborczym, podczas gdy – z jednej strony – w zgodnej opinii wielu polskich i światowych autorytetów wysoka frekwencja jest w demokracjach zjawiskiem bardzo pożądanym, z drugiej zaś – są w Polsce miejsca z utrudnionym dostępem do miejsc głosowania (przywołane przykłady wsi Wołosate, Radacz, Momajny i Romanówka).
Nie byłem wprawdzie uczestnikiem posiedzenia trzech komisji senackich z 17 marca, do którego wprost odwołuje się mec. Lasocki, ale jako współautor opinii o zmianach w Kodeksie Wyborczym przygotowanej pod auspicjami Fundacji Batorego, a także uczestnik jednego z wcześniejszych posiedzeń komisji sejmowej w sprawie tej samej ustawy, na którym w znacznej mierze padały te same zarzuty wobec nowelizacji, czuję się niejako wywołany do podjęcia próby wyjaśnienia, dlaczego ten krytycyzm podtrzymuję (i to pomimo że właściwie nie kwestionuję całkowicie żadnego z argumentów przywoływanych w artykule mec. Lasockiego).
Tak – wysoka frekwencja wyborcza jest pożądana, choć tu akurat argumentowałbym nieco inaczej niż mec. Lasocki. Frekwencja...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta