Kurpiowszczyzna co roku wyschnięta
Całe życie wody było u nas za dużo, za naszych ojców i dziadków tak samo. A teraz są zupełnie inne czasy. Teraz by się chciało, żeby tej wody z powrotem było więcej.
Jest rok 1928. Polska już od dekady jest niepodległa i realizuje swój sen o potędze. Gdynia, sztandarowy projekt nowego państwa, od dwóch lat ma prawa miejskie, a tamtejszy port w najlepsze spławia i przyjmuje towary. A tymczasem kurpiowskie błota, zasilane przez rosochate dopływy Narwi, wciąż trzymają się mocno pod naporem cywilizacji, jakby świat o nich zapomniał.
Ale nie zapomniał. Plany regulacji kurpiowskich rzek, kurzące się na półkach od początku wieku, po dekadzie od odzyskania niepodległości przez kraj zaczęto wreszcie wcielać w życie. „Ujarzmienie” Rozogi, Szkwy i Piasecznicy – trzech niewielkich dzikich rzek przepływających przez Kurpie – zajęło kolejne dziesięć lat. W tym czasie zmieniły się nie do poznania. Przekopano je i wyprostowano. Ich brzegi wyłożono brukiem i wzmocniono płotami, krzaki na skarpach wycięto, kanały i rowy odprowadzające z nich wodę udrożniono.
O tym, jak wielkie były te ingerencje, świadczy fakt, że w efekcie regulacji rzeka Szkwa została skrócona aż o 31 procent. Inne skutki trudniej oddać liczbami, ale były równie widoczne – całkowitej zmianie uległy stosunki wodne w całym regionie. Jak pisze Marcin Tomczak: „Bagniste i trudno dostępne niegdyś łąki zamieniły się w suche obszary sprzyjające uprawom, ale poziom wód zmniejszył się także na gruntach...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta