Prawda to całość
To mógł być uniwersalny film o wyborze, przed którym stoi ludzkość, a wyszedł film na wybory. Ale czy tylko? – zastanawia się publicysta.
Chciałbym zacząć jeszcze przed początkiem. Zanim jeszcze właściwy seans się rozpoczął, widownia wysłuchała tradycyjnego komunikatu w ramach kampanii społecznej „Legalna Kultura”. Maja Ostaszewska podziękowała zebranym w sali kinowej za to, że nie ulegli pokusie piractwa i na tym samym oddechu, choć zupełnie zmieniając rejestr, dodała, że „wybór jest prosty, to wybór między dobrem a złem”. Ta krótka wypowiedź nadaje ton temu, co będziemy oglądać przez następnie dwie i pół godziny.
„Zielona granica” nie jest kinem moralnego niepokoju, lecz kinem moralnych pewników. Nie ma tutaj zmagania się z dylematem moralnym, bo żaden dylemat nie istnieje. Jest tylko świat pogrążony w mroku i są aktywiści, którzy niosą światło. Wybór, przed którym stawia się widza, jest równie manichejski, co rzekomo oczywisty: albo otwarte granice, albo rasizm. Kto się waha, ten już postawił się poza wąską wspólnotą ludzi przyzwoitych.
W tym rozumieniu jest to film nie tyle nawet chrześcijański, jak powtarza po sobie wielu recenzentów, ale głęboko postchrześcijański. Główna bohaterka dokonuje aktu świeckiego nawrócenia, dołączając do aktywistów, aby w ostatnim akcie nawet ich opuścić, wykonując krok...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta