Teatr politycznie zaangażowany ma łatwiej
Opierałem swój teatr na najlepszej literaturze, to było narzędzie do opowiadania o świecie. Bardzo się boję, że narzędzia, które dobierałem bardzo starannie, zejdą na dalszy plan. Że najważniejsze będzie, za kim się opowiedzieć, a jeszcze bardziej – przeciw komu.
Rozmowa z Janem Englertem, dyrektorem Teatru Narodowego
Od lat powtarzał pan, że chciałby raz jeszcze zagrać króla Leara. Wygląda na to, że marzenie zostanie spełnione. W tym sezonie, w lutym 2024 r., Grzegorz Wiśniewski ma wystawić w Teatrze Narodowym tę sztukę Szekspira, a pan zagra tytułową rolę.
Jestem 20 lat dyrektorem Narodowego i przez ten czas nie myślałem o sobie jako o aktorze. Tylko trzykrotnie zagrałem prowadzącą rolę. Po raz czwarty zagrałem w „Tangu” Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego, można by rzec w trybie awaryjnym. Wuja Eugeniusza miał grać Zbigniew Zapasiewicz, lecz zmarł, zastępstwo zaczął Andrzej Łapicki, ale po dwóch tygodniach zrezygnował, a ja w 10 dni zrobiłem zastępstwo.
Skończyłem teraz osiemdziesiątkę. Czy się chce, czy nie, zaczyna się człowiekowi w takim wieku zbierać na rachunki, podsumowania, rozliczenia. Przed 25 laty położyłem rolę Leara w przedstawieniu Macieja Prusa, bo jej wtedy nie zrozumiałem…
Jest pan pewien, że ją wtedy położył?
Czy całkowicie? Nie wiem. Ja myślę o tamtej roli źle. Może ona się nawet potem rozwinęła, premiery najczęściej są gorsze niż dalsze przedstawienia. Gdzie popełniłem błąd? Byłem pewnie za blisko roli szekspirowskiego Ryszarda III, to był akurat mój sukces. Lear to może najtrudniejsza rola...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta