Ajatollahom brakuje broni jądrowej
Ali Chamenei rozważa, czy uderzenie Hamasu przyszło w dobrym momencie, czy też lepiej zaczekać z interwencją Iranu, aż Izrael się bardziej osłabi. Od jego decyzji zależy przyszłość całego regionu. Rozmowa z Łukaszem Fyderkiem, dyrektorem Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ
Wielka wojna na Bliskim Wschodzie jest teraz możliwa?
To całkiem realny scenariusz.
Dlaczego?
Wszystko zależy od tego, czy Hezbollah zdecyduje się przyjść z odsieczą Hamasowi. Szykuje się do tego od wielu lat, zbudował w południowym Libanie ogromny arsenał rakietowy. Przynajmniej od 2006 r. nie był tak bliski decyzji o uderzeniu na Izrael, jak to jest teraz. Jeśli jednak ją podejmie, można spodziewać się interwencji lotnictwa amerykańskiego, bo atak będzie tak potężny, że Żelazna Kopuła, izraelski system obrony rakietowej, nie wystarczy, aby go powstrzymać. Wtedy do konfliktu przeciw Amerykanom wejdą związane z Iranem organizacje paramilitarne w Iraku, Syrii, może nawet Jemenie.
Ameryka zasadniczo przegrała jednak wojnę o Irak. Jak miałaby sobie dać radę ze znacznie potężniejszym Iranem?
Mówimy o zupełnie innym typie konfliktu. W 2003 r. Amerykanie obalili reżim Saddama Husajna, bo chcieli kontrolować Irak, zbudować tu demokrację. Teraz będą unikali bezpośredniej konfrontacji z Iranem, podobnie jak Iran nie będzie chciał bezpośrednio ścierać się z Ameryką. W Waszyngtonie narasta izolacjonizm, co widać po słabnącym entuzjazmie wobec wspierania Ukrainy. W każdym przypadku priorytetem dla USA pozostaje obrona Tajwanu.
Scenariusz, w którym Biały Dom decyduje się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta