Wysoka cena zwycięstwa
Porażka Huberta Hurkacza z Zhizhenem Zhangiem w Tokio to cena za wygraną w Chinach, ale także szansa na krótki odpoczynek w Europie oraz ostatni zryw w Bazylei i Paryżu.
Oglądanie decydującego seta meczu mogło być dla kibiców Polaka trudnym przeżyciem, gdyż oprócz niewątpliwej ambicji Hurkacza pokazało, że koszt wygrywania wielkich turniejów jest wysoki i zmęczenia uniknąć się nie da.
Pełen werwy Chińczyk (57. ATP), w Państwie Środka pasowany obecnie na największą nadzieję tenisa męskiego, przez prawie 2,5 godziny grał solidnie i na pewno miał więcej sił, by biegać do każdej piłki. Na jego tle Hurkacz, choć wciąż waleczny, gasł w oczach. Przegrał 6:3, 4:6, 6:7 (4–7), ale wydaje się, że mimo sportowego niespełnienia przyjął ten wynik także z pewną ulgą.
Hurkacz liczy straty
Porażka w turnieju rangi ATP 500 chwilę po sukcesie w znacznie bardziej prestiżowym to wbrew pozorom nie jest ogromna niespodzianka (normą w takich przypadkach bywa raczej wycofywanie się mistrza z rywalizacji w następnym tygodniu), tym bardziej że Chińczyk kilka dni temu był o włos od pokonania Hurkacza u siebie, w Szanghaju. Tam jednak trafił na Polaka...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta