Król George nie zbawił Liberii
Miała być krainą wolności, a okazała się nowym jądrem ciemności i przeżartym korupcją jednym z najbiedniejszych krajów świata. Były wybitny piłkarz George Weah nie odmienił Liberii, więc żegna się z prezydenturą.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich żaden z kandydatów nie zdobył 50 procent głosów potrzebnych do wygranej. Faworyci – 57-letni Weah oraz 78-letni Joseph Boakai – uzyskali zbliżone wyniki. W drugiej turze rywalizacja była niemniej zacięta. Pierwsze, cząstkowe wyniki wskazywały, że zwycięzcą będzie Boakai, a dane spływające z kolejnych komisji nie pozostawiały złudzeń. W sobotę 18 listopada, kiedy trwało jeszcze liczenie głosów, Weah pogratulował rywalowi.
Na boisku był artystą. Kto nie pamięta tamtych czasów i meczów, może zobaczyć filmy. Choćby ten przedstawiający akcję ze spotkania Milanu z Veroną, kiedy po nieudanym rozegraniu rzutu rożnego przez rywali przejął piłkę we własnym polu karnym i pognał z nią przez niemal całe boisko oraz minął kilku zawodników, by na koniec umieścić ją w siatce płaskim strzałem w długi róg.
Niczym kot z gatunku tych największych – lew albo jaguar – łączył siłę i elegancję. Poruszał się z gracją, czarował techniką, strzelał piękne gole. Grał dla czołowych europejskich klubów, a w 1995 roku – jako pierwszy i do dziś jedyny piłkarz z Afryki – zdobył Złotą Piłkę, czyli najcenniejsze indywidualne trofeum w piłce nożnej. Dla swoich rodaków był źródłem radości oraz powodem do dumy. Jednym z niewielu, bo kiedy on...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta