To sport, a nie machanie pomponami
W tym sporcie wszyscy się wspierają, ten duch cheerleadingu rzeczywiście się udziela. Wchodzi im więc w nawyk nastawienie: fajnie być lepszym, ale przez treningi, a nie podstawianie nóg innym.
Hala sportowa w szkole podstawowej nr 3 w Łochowie, w sobotni poranek zaczyna się trening kadry narodowej w kategorii wiekowej Youth w cheerleadingu sportowym. Niespełna trzydziestka nastolatków (12–15 lat) w biało-czerwonych strojach za chwilę przećwiczy po raz setny układ, aby pod koniec kwietnia walczyć nim o mistrzostwo świata. Jako jedyna jestem tu obca; gdy z głośników płynie energiczna muzyka i zaczyna się dwuminutowy występ, niespełna 30 par oczu wpatruje się we mnie wnikliwie.
Dziwię się trochę tą młodzieńczą pewnością siebie, o którą zagadnie mnie już po pokazie trener drużyny. – Widziałem, jak łapali kontakt wzrokowy z panią. To dobrze, czyli mnie słuchają – ucieszy się Maciej Markowicz. Wyjaśni też: – W tym sporcie, żeby wyjść przed ludzi, na meczu czy zawodach, i zacząć krzyczeć, zachęcać do dopingowania, trzeba być naprawdę otwartym i mieć odwagę.
Jeszcze bardziej dziwię się, gdy przychodzi mi przeprowadzić pierwsze wywiady: proszę o wyznaczenie dwóch, góra trzech zawodników, nikogo siłą nie trzeba wyciągać z szeregu, chętnych jest więcej niż moich mocy przerobowych. Tosia, Zosia, Łucja i Maciej mówią dużo i chętnie, równie dobrze mogłabym rzucić hasło: „co takiego jest w cheerleadingu”, zostawić dyktafon i pójść na kawę.
A później odnotować to, co na przykład powiedział Maciej: – Testowałem wiele sportów, piłkę nożną, boks,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta