Po wyborach
Bito lokalnych mężów (i żony) zaufania, aresztowano opozycjonistów, a gdy jeden nie chciał wypuścić z rąk urny, do której ktoś wrzucił dziesiątki fałszywych kart do głosowania, wyrzucono go przez okno z drugiego piętra.
Ciekawie jest przyglądać się, kto i kiedy będzie gratulował Władimirowi Putinowi wygranych wyborów. Wiem, że nie były to wybory, i wiem, że nie można mówić o czyjejkolwiek wygranej, ale nasz język, który wiele zniesie, tak właśnie nazywa te zjawiska, które miały miejsce w Rosji w zeszły weekend.
Wszyscy prawie piszą o frekwencji i wynikach, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, sens czy odniesienie do rzeczywistości. Choć można wywnioskować z oficjalnych danych, że frekwencja w Czeczenii wynosiła ponoć 97 proc., a w Republice Komi poniżej 60 proc. Nie, Czeczeni nie lubią Putina i może większość poszła głosować ze strachu przed represjami szalonego prezydenta Kadyrowa, a może nawet nie musieli iść, ale przynajmniej mieli nie protestować.
Czasami ktoś mi zarzuca, że za dużo i za dobrze piszę o Czeczenach. Nie są oni dziś zbyt popularni jako domniemani autorzy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta