Piep... Mickiewicza
Nie da się wychować świadomych obywateli, zgadzając się na wszystkie życzenia uczniów. Szkoła ma stawiać wymagania, a wielka literatura zwykle stawia opór.
Gustaw, Konrad, ksiądz Piotr, filomaci, filareci, Wielka Improwizacja. I tak dwa razy w tygodniu przez bodaj trzy miesiące. Polonistka na każdej lekcji próbowała nam wytłumaczyć, o co idzie w trzeciej części „Dziadów”, i za każdym razem ponosiła klęskę. Nie dlatego, że miała do czynienia z kretynami. W tamtych czasach uczniowie liceów to była elita. Tylko nieliczni koledzy z mojej podstawówki byli w stanie zdać egzaminy wstępne i dotrwać do matury. Owszem, większość kolegów z klasy marzyła o medycynie, ale generalnie byli całkiem pojętni. Pod warunkiem że ktoś sam wiedział, co mówi. Tymczasem pani od polskiego kompletnie nie rozumiała Mickiewicza. Gubiła się w gąszczu pojęć i symboli. Wszystko ze wszystkim jej się kojarzyło, ale już na następnej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta