Upadek argumentacji moralnej
Niewykluczone, że istnieją dobre argumenty na rzecz aborcji, ale z pewnością nie są to te, które obecnie cieszą się równie dużą, co niezasłużoną popularnością.
Arystyp z Cyreny, uczeń Sokratesa, miał ubolewać nad ludźmi, którzy kupując garnek, dokładnie go wcześniej oglądają, badają, słuchają, jaki dźwięk wydaje, a kiedy idzie o ocenę postępowania, to wydają sądy lekkomyślne, na chybił. Przykładem tego, jak niewiele się pod tym względem zmieniło, może być współczesna dyskusja o aborcji. I nie mam tu na myśli wyłącznie emocji, jakie ona wywołuje, idących za nimi wulgaryzmów czy niepokojących haseł typu: „aborcja jest ok”.
Premier Donald Tusk postawiony w marcu tego roku w obliczu decyzji marszałka Szymona Hołowni o odsunięciu dyskusji na temat aborcji powiedział: „Niezależnie od terminu, na jaki zdecyduje się pan marszałek, jeśli chodzi o procedowanie tych projektów, ja tutaj nie będę niczego z nikim negocjował. To prawo, o którym mówiliśmy, do 12. tygodnia to jest… to chyba dla wszystkich staje się już oczywiste”. Czy w istocie takie jest? Czy aby nie jest tak, że dyskusja dotycząca aborcji trwa właśnie dlatego, że o żadnych oczywistościach, wbrew temu, co chciałby na ten temat sądzić pan premier, mowy tu być nie może? Przykładowo, nikt nie kwestionuje tego, że powinniśmy pomóc topiącemu się dziecku – nie ma tu miejsca na spory. Z przerywaniem ciąży rzecz ma się przecież zgoła inaczej.
Trudno więc zrozumieć, co miałoby tu być oczywiste poza retoryczną sztuczką (skoro wszyscy tak uważają, to ja nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta