Żeby dusze umarlaczków spoczywały w pokoju
Co by było, gdyby nikt nie modlił się za te dusze, gdyby w listopadzie nikt nie wyprowadzał ich na spacer, gdyby nie było nikogo, kto dbałby o ich sprawy. One nie wybaczają, szuje z nich, gadziny.
Nazywam się Hugo Hernán Montoya i jestem duszarzem w Puerto Berrío. Objąłem to stanowisko, bo chciałem. Nikt mi go nie zaproponował ani mnie nie mianował. Powiedziałem: „Zostanę duszarzem”. I tak się stało. Najpierw poszedłem porozmawiać z ojcem Pedrem Claverem. Dlaczego chce pan zostać duszarzem? Dlatego że jestem wyznawcą apostolskiego Kościoła rzymskokatolickiego. I dlaczego jeszcze? Dlatego że nie boję się duchów. Jeśli chce pan zostać duszarzem, proszę zrozumieć, że nie ma duchów, tylko dusze, i niech pan poczyta Biblię.
Wyszedłem tak wściekły, że opowiedziałem o tym w tutejszym radiu. Całe miasteczko dowiedziało się, że ksiądz nie chce, abym zaopiekował się duszami. Wiele osób udało się na plebanię, żeby się za mną wstawić, szepnąć o mnie dobre słowo, poprosić, by ksiądz nie pozostawiał błogosławionych dusz w czyśćcu bez opieki. Ojczulek kazał po mnie posłać, a zawarta umowa okazała się dla mnie nie taka znowu prosta. Musiałem zdobyć pelerynę, latarkę, wysokie buty, różaniec i kopię kluczy do cmentarnej bramy, dlatego że ksiądz nie wiedział, kto je ma. On dawał mi za to swoje przyzwolenie i dostęp do dzwonnicy.
Wówczas postanowiłem poprosić o pomoc i w tym celu obszedłem wszystkie sklepy w Berrío. Mówiłem ludziom, że miasteczko nie może zostać bez duszarza, bo to tak,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta