Komu klaskać?
Należy się zgodzić z często powtarzanym bon motem Pawła Kowala, że „polityka zagraniczna już dawno nie jest zadaniem tylko dla elegantów w melonikach”. Czas najwyższy zastanowić się, czy rzeczywiście ta nowa forma jest bez wad.
Na naszych oczach dokonuje się realna europeizacja, a nawet globalizacja życia politycznego. Wraz z kolejnymi wyborami w Niemczech, we Francji czy USA przeżywamy coraz intensywniej rozterki wyborców w innych państwach Zachodu. Na krajowej scenie próbujemy się nawet rozliczać z działań i poglądów zagranicznych partyjnych partnerów. Międzynarodowa komunikacja partii to rzecz nieuchronna, szczególnie w Europie. Problemy zaczynają się, kiedy komunikacja ta zmienia się w żarliwe kibicowanie.
Instytucjonalne mechanizmy, które miały wywołać ten efekt – na czele z powołaniem Parlamentu Europejskiego i paneuropejskich partii politycznych – nie są tu paradoksalnie kluczowym czynnikiem. Pierwsze bezpośrednie i powszechne wybory do PE odbyły się w 1979 roku. To wtedy można było parafrazować cytat Massima d’Azeglia z okresu jednoczenia Włoch – „stworzyliśmy Europę – teraz musimy stworzyć Europejczyków”. System wspierania paneuropejskiej polityki był jednak konsekwentnie parcelowany przez krajowe partie.
Dopiero 40 lat później oddolne i spontaniczne próby rozpoznania analogii i wykorzystania dynamiki politycznej w innych krajach przynoszą rosnące emocje, jakie odczuwamy w związku z wyborami w Europie czy USA. To kolejna konsekwencja przenoszenia polityki do mediów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta