Rodzina na zdalnym
Na papierze „Dzień” brzmi jak telenowela o nowojorskim patchworku. Za sprawą talentu Michaela Cunninghama staje się dramatem o tym, jak pandemia zwolniła wielu ludzi z uciążliwych obowiązków. Nie muszą już chodzić do biura czy odprowadzać dzieci do szkoły, ale stają się jeszcze bardziej samotni.
Nie masz wrażenia, że zrobiło się dokładnie na odwrót, jak w tym słynnym zdaniu z Tołstoja? Że to wszystkie nieszczęśliwe rodziny stały się dziś do siebie podobne, a te szczęśliwe zrobiły się wyjątkowe? – spytał mnie zaprzyjaźniony poeta. I kiedy już byłem skłonny przyznać rację tej błyskotliwej myśli, przypomniałem sobie, że właśnie czytam „Dzień” Michaela Cunninghama. Jeden z najciekawszych portretów dalekiej od szczęścia familii, jaki miałem w rękach od dłuższego czasu.
Cunningham, 72-latek rodem z Cincinnati i nowojorczyk z wyboru, przeszedł do historii literatury powieścią „Godziny” z 1998 r. Dostał za nią Nagrodę Pulitzera oraz z sukcesem ją zekranizowano w gwiazdorskiej obsadzie (dziewięć nominacji i jeden Oscar). Ale były też inne książki: „Dom na krańcu świata” z 1990 r. (również zekranizowany), „Z ciała i z duszy” (1995) czy baśniowa „Królowa śniegu”, jego ostatnia powieść, którą od najnowszej dzieli aż dekada.
M jak miłość na Brooklynie
Bohaterów „Dnia” jest ledwie kilkoro, trochę jak w dramacie scenicznym, a łączy ich wszystkich rodzinna – na patchworkowy niekiedy sposób – więź. Pierwszą poznajemy Isabel, bliską czterdziestki mieszkankę Brooklynu, redaktorkę magazynu lifestylowego, którą coraz mocniej dociska poczucie, że pracuje w schyłkowej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta