Tusk mówi Kaczyńskim
Imigracja, ekologia, relacje z Niemcami: premier prezentuje coraz bardziej podobne idee do tych, które za rządów PiS tak oburzały Brukselę. Ale Ursula von der Leyen jest słaba i może tylko temu przyklasnąć.
Gdyby nie logo polskiej prezydencji w Unii z datą 2025 r. i reagująca uśmiechem niemal na wszystko, co powie Donald Tusk, Ursula von der Leyen, można było w miniony piątek w Gdańsku odnieść wrażenie, że czas cofnął się o blisko dekadę i to właśnie formacja Jarosława Kaczyńskiego przejęła władzę. Spotkanie kolegium komisarzy europejskich z członkami polskiego rządu miało być jednym z tych rytualnych wydarzeń, które są konieczne do podtrzymania integracji europejskiej. Premier Tusk wykorzystał to jednak do czegoś zupełnie innego: wyjścia naprzeciw rosnącym obawom Polaków na trzy miesiące przed wyborami prezydenckimi.
Pod koniec 2015 r. świeżo upieczona szefowa rządu Beata Szydło zapowiedziała, że nasz kraj nie przyjmie żadnych imigrantów w ramach właśnie uzgodnionego pod naciskiem Angeli Merkel planu obowiązkowej redystrybucji uchodźców. To wywołało powszechną konsternację. Choć wiele krajów członkowskich nie wypełniało od lat podjętych wcześniej zobowiązań (dobrym przykładem jest fatalny stan finansów publicznych pod rządami ultraeuropejskiego przecież Emmanuela Macrona), to jednak nikt tego nie robił w tak otwarty sposób jak wówczas Polska.
Dziesięć lat później Tusk posunął się jednak w tej retoryce jeszcze dalej. W Gdańsku nie tylko oświadczył, że mimo przyjęcia przez całą Unię nowej wersji paktu migracyjnego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
