Święto planety obchodzone w minorowych nastrojach
Dzień Ziemi w tym roku będzie wyjątkowo smutny. Co roku mogliśmy narzekać na ślamazarność decydentów, zbyt wolne tempo zmian albo niską świadomość ekologiczną. Dziś stoimy w obliczu globalnego odwrotu od ekologii.
„Pamiętam Amerykę sprzed Dnia Ziemi: rzeka Cuyahoga potrafiła płonąć przez cały tydzień, płomieniami wysokimi na pięć pięter, jezioro Erie zostało uznane za martwe. Gdy byłem chłopcem, przestrzegano mnie, bym nie kąpał się w rzekach Hudson, Potomak czy Charles. Przypominam sobie, jak czarny dym owijał budynki w Waszyngtonie – do tego stopnia, że codziennie musieliśmy ścierać sadzę, a w niektóre dni nie sposób było powiedzieć, jak wysokie są te budynki. Pamiętam, jak w 1963 r. wschodni sokół wędrowny – zapewne najbardziej spektakularny z drapieżnych ptaków w Ameryce – został uznany za wyginiony, wytruty wszechobecnym DDT”.
Ten wspomnieniowy fragment wyszedł przeszło 20 lat temu spod pióra Roberta F. Kennedy'ego Juniora – wówczas jednej z ikon amerykańskiego ruchu ekologicznego, dzisiaj sekretarza zdrowia w administracji Donalda Trumpa, słynącego ze swojej niechęci do szczepionek. Kennedy poprzedził nim – i dalszym wywodem, w którym wysławiał długą drogę, jaką Ameryka przeszła w ciągu ponad 30 lat w dziedzinie ochrony środowiska naturalnego – książkę senatora Gaylorda Nelsona, twórcy Dnia Ziemi.
Przebudzenie Ameryki
Ameryka lat 60. może dziś budzić sentyment za sprawą osadzonych w tej dekadzie seriali, Elvisa Presleya czy pieczołowicie odrestaurowanych krążowników szos...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
