Harde chłopaki
W „Strefie gangsterów” można się zatracić. To serial wybuchowy jak dynamit, który twórcy rzucają widzom prosto w twarz.
Już w jednej z pierwszych scen rozbrzmiewa „Firestarter”. Energiczny beat i wściekły wokal piosenki The Prodigy doskonale oddają charakter „Strefy gangsterów”. Jej rytm narzuca Guy Ritchie – producent wykonawczy i reżyser dwóch pierwszych odcinków. Choć nie jest to jego autorski projekt, jak netfliksowi „Dżentelmeni”, duch twórcy „Przekrętu” unosi się nad opowieścią. Znanych z jego filmów cockneyowskich cwaniaków zastępują tym razem Irlandczycy, którzy zamiast ortalionowych dresów noszą garnitury, ale zasady wyznają te same: lojalność jest święta, zniewaga woła o krew, zabijasz albo giniesz. Świat to ring, nie klub dyskusyjny.
Jak zazwyczaj u Ritchiego w centrum zainteresowań twórcy i showrunnera serialu Ronana Bennetta znajduje się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
