Od maskotki do narzędzia sporu
Superman stał się ofiarą wojny kulturowej. Dla jednych to zdradzona ikona męskości, siły i narodowej dumy. Dla innych przestrzeń inkluzji, przebudowy mitu.
Nie ma już jednego Supermana. Jest ich tyle, ilu wyborców. W kampanii wyborczej, w pop-kulturze, na demonstracji – peleryna i litera „S” nie niosą już tylko nadziei. Stały się symbolem sporu o to, czym jest siła, empatia i wspólnota. Co politycy zrobili z Człowiekiem ze Stali i co komiksy mówią nam o polityce, której się wstydzimy?
Był czas, gdy Superman miał łączyć. Jego peleryna łopotała ponad podziałami, a litera „S” na piersi oznaczała tyle, co promień światła – nadzieję, że dobro jest możliwe i że nie wymaga kompromisów. Ale ten czas minął. Dziś Superman coraz częściej nie prowadzi już nikogo – jest prowadzony, wciągany w debatę, którą sam miał łagodzić. Nie stoi ponad wojną kulturową. Jest jej uczestnikiem. I ofiarą.
Od momentu, w którym DC Comics ogłosiło, że syn Supermana Jon Kent jest biseksualny, superbohater zyskał nowe pole bitwy: Twitter, Fox News, Kongres USA. Z jednej strony padały słowa o postępie i reprezentacji, z drugiej – o „zdradzie amerykańskich wartości”. Kilkanaście lat wcześniej inny komiksowy moment – decyzja Supermana o porzuceniu obywatelstwa USA – wzbudził podobne emocje. Dla jednych: wyraz uniwersalizmu. Dla drugich: symboliczna kapitulacja wobec „lewicowego globalizmu”.
Ale to nie nowość. Superman był figurą polityczną od samego początku – jako imigrant, który asymiluje się idealnie, jako obrońca uciśnionych robotników w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
