Nie powstrzymasz zalewu turystów, to przynajmniej na nich zarób
Masowa turystyka wyklinana przez jednych, dla innych jest błogosławieństwem. Porozmawiajmy zatem także o korzyściach, jakie przynosi.
Widok wielkich wycieczkowców przybijających do nabrzeży kurortów i wylewających się z nich potoków turystów przeraża. To tak, jakby całe miasto przypłynęło na wycieczkę. To symbol masowej, zdemokratyzowanej turystyki – razem z lotniczymi czarterami pełnymi urlopowiczów wybierających opcję „wszystko w cenie”, czyli all inclusive.
Zwiedzanie europejskich miast, najczęściej przez grupy zorganizowane, stało się ulubioną wakacyjną rozrywką. I jest dla miejscowych szczególnie uciążliwe, kiedy potężna grupa zwiedzających schodzi z pokładu wycieczkowca na trzy-cztery godziny, niczego nie konsumuje, bo wszystko ma na statku. I niczego nie kupuje, bo przewodnik ma swój harmonogram i nie może sobie pozwolić na jakiekolwiek opóźnienia. Statek musi odpłynąć o czasie.
Gałąź, której lepiej nie podcinać
Według danych Światowej Organizacji Turystyki i Podróży, wielkie turystyczne miasta przywitały w ubiegłym roku 756 mln odwiedzających, czyli 46 mln więcej niż rok wcześniej. Mieszkańcy niemiłosiernie zatłoczonej Barcelony, Paryża czy Rzymu, w których życie staje się coraz droższe, mają dość turystów, czemu dają wyraz podczas spektakularnych niekiedy protestów.
– Uciążliwość tzw. jednodniowych turystów dla miasta może być ograniczona, jak np. w Val de Nuria, miejscowości pielgrzymkowej i niewielkiej stacji narciarskiej w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
