Od Konga do Gazy. Co jest ludobójstwem?
Stworzona przez polsko-żydowskiego prawnika Rafała Lemkina definicja ludobójstwa ma jedną podstawową zaletę – została kiedyś przyjęta, obowiązuje i nikt nie ma śmiałości jej podważyć. Ma też potężną wadę – brak precyzji.
Horror Gazy wywołał falę używania słowa „ludobójstwo”. Używania czy nadużywania? Moją opinię znajdą państwo poniżej. Ale zacznijmy od tego, że szastanie tym terminem stało się łatwe. Nie jest trudno nadużywać go – i świadomie, i nieświadomie, zarówno kierując się dobrą, jak i złą wolą.
To nie jest trudne z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego, że większość ludzi posługuje się tym słowem intuicyjnie. A intuicja podpowiada tej większości, iż ludobójstwo to jest po prostu najgorsza zbrodnia, jaką może popełnić człowiek, i ta większość utożsamia je z każdym mordowaniem ludzi na wielką skalę. Inny często spotykany błąd to utożsamianie ludobójstwa z wymordowaniem całej grupy będącej na celowniku ludobójcy.
Tymczasem jest inaczej – ludobójstwo istotnie najczęściej związane jest z masową rzezią, ale bynajmniej nie każda taka rzeź jest ludobójstwem. Co więcej – teoretycznie możliwe jest ludobójstwo bez żadnej rzezi, a nawet – choć to już trudne do wyobrażenia – bez zabicia w ogóle kogokolwiek. Wreszcie możliwe jest wymordowanie całej populacji, które mimo to ludobójstwem nie będzie.
„W całości lub części”
Jak to możliwe? Najłatwiej pokazać na przykładach. Częściowo zresztą prawnie ahistorycznych, bo ludobójstwo zostało zdefiniowane, poprzez uchwalenie przez ONZ odpowiedniej konwencji, dopiero w 1948 r., więc pozostając w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)