Kupon z dziesięcioma nazwiskami
Irena Szewińska tańczy z Tomaszem Hopferem, tuż obok Kazimierz Deyna z Bożeną Walter. FOT. (C) PAP/CAF
Dawno temu ludzie uprawiali sport dla przyjemności. Dla przyjemności też kibice wybierali mistrza. Te czasy już nie wrócą. Mimo to warto - dla przyjemności - przyjrzeć się dziejom plebiscytu "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca Polski. To kawał historii i barwna plątanina ludzkich losów.
W 1926 roku były aż dwa plebiscyty "Przeglądu Sportowego". Pierwszy za naczelnego Ferdynanda Goetla. 13 stycznia "Przegląd Sportowy" zapytał: "Jaki sukces uważać należy dla sportu polskiego, bez względu na dziedzinę, za najchlubniejszy?" Obiecano dać czytelnikom parę nart z fabryki krajowej jako pierwszą nagrodę i po parze łyżew "pierwszorzędnej marki" za drugie i trzecie miejsce "z możnością zamiany wymienionych przyborów sportowych na inne, po porozumieniu z redakcją". Dwa tygodnie później ogłoszono, że najważniejsze było zwycięstwo polskich kawalerzystów w Nicei w 1924 roku (243 głosy). Narty od jury otrzymał inżynier Jan Salm z Łodzi, godło "Chemik" za uzasadnienie: "Bo przypomniało Europie, że konia najlepiej dosiada Polak". To był start, można rzec, honorowy.
Pomysł odżył we wrześniu, już za Kazimierza Wierzyńskiego. Wydrukowano...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta