Nikt nie jest bystrzejszy ode mnie
Kluczowe stanowiska w czasie pierwszej prezydentury Donalda Trumpa były obsadzane nie według kryterium kwalifikacji czy zweryfikowanego życiorysu, ale w zależności od tego, jak lojalny wydawał się kandydat, lub na podstawie zwykłej sympatii.
Dziesiątego listopada [2017 r. – red.], dwa dni po wygraniu wyborów prezydenckich, Donald Trump pojawił się w Gabinecie Owalnym, żeby poznać człowieka, którego miał tam zastąpić. Trump i Barack Obama według planu mieli spędzić razem godzinę, ale ostatecznie rozmawiali przez dziewiętnaście minut. Trump powiedział prezydentowi, że obaj są wielkimi politykami – w odróżnieniu od Hillary Clinton potrafili przyciągać tłumy – i potraktował spotkanie tak, jakby byli dwoma dyrygentami, którzy wymieniają się uwagami na temat swojego warsztatu. Jak udało się Obamie utrzymać tak długo wysokie poparcie? Trump chciał to wiedzieć. Czy Obama zauważył, jak media jadły Trumpowi z ręki?
Obama musiał kilkakrotnie naprowadzać Trumpa z powrotem na istotę urzędu, który ten miał wkrótce objąć. Zamierzał przejść do ostrzeżeń, że Korea Północna prawdopodobnie wyrośnie na największy problem w polityce zagranicznej. Mówił mu również, że decyzje kadrowe, jakie podejmie, okażą się decydujące w zarządzaniu sprawami, którymi jako prezydent nie będzie się mógł zajmować bezpośrednio. Miał też ze sobą listę inicjatyw administracji, do których zaliczały się międzynarodowy pakt blokowania irańskiego potencjału nuklearnego i polityka migracyjna odróżniająca imigrantów nielegalnie sprowadzonych do Stanów jako dzieci od tych przyjeżdżających w dorosłym wieku, i prosił...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
