Pojednanie ostudzone chłodem
Polscy biskupi wiedzieli, że idą pod prąd, że ich list nie będzie przyjmowany dobrze. A biskupom niemieckim odwagi zabrakło.Rozmowa z dr. hab. Rafałem Łatką, historykiem badającym dzieje Kościoła katolickiego w XX w.
„W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy, niemieccy biskupi i Ojcowie Soboru, po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millenium w sposób jak najbardziej chrześcijański” – pisali w 1965 r. polscy biskupi do biskupów niemieckich. Dziś traktujemy ten list jako początek polsko-niemieckiego pojednania, ale wtedy gest polskich hierarchów nie został przyjęty zbyt entuzjastycznie.
Rzeczywiście, ale na początek musimy powiedzieć, że polscy biskupi napisali wtedy około 60 podobnych listów, w których zapraszali biskupów z innych krajów na obchody tysiąclecia chrześcijaństwa w Polsce.
Ale w tamtych listach nie było słów o wybaczeniu i pojednaniu. Biskupi niemieccy zostali potraktowani w sposób wyjątkowy.
To prawda. Polscy biskupi uważali, że 20 lat po zakończeniu II wojny światowej, właśnie w atmosferze kończącego się Soboru, który wnosił do Kościoła powiew świeżości, podczas którego potępiono m.in. antysemityzm, konieczny jest jakiś gest, który mógłby prowadzić do pojednania dotkniętych złem Polaków z Niemcami, którzy to zło spowodowali. To było na wskroś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

