Gdy władza strzelała do narodu
Zbrodnie stanu wojennego do dziś wołają o sprawiedliwość. Demokratyczne państwo prawa musi do skutku ścigać sprawców i pielęgnować pamięć o ofiarach.
Pierwsze dwie serie strzałów przeszły nad głowami, trzecia – już na wysokości człowieka. Tak przynajmniej zapamiętał to Jan Sowada, jeden ze świadków demonstracji pod Komitetem Wojewódzkim PZPR w Gdańsku 17 grudnia 1981 r. – Zauważyłem, że chłopiec stojący przede mną stał jeszcze przez moment, chwiejąc się, a następnie upadł na ziemię – zeznał po latach.
Chłopiec, o którym mowa, to 20-letni Antoni „Tolek” Browarczyk z gdańskiej Zaspy, uczeń w warsztacie elektromechanicznym, kibic miejscowej Lechii i sympatyk Solidarności. Z raną postrzałową głowy trafił do Szpitala Wojewódzkiego im. Mikołaja Kopernika, ale nie odzyskał już przytomności. Według zachowanej dokumentacji zmarł rankiem 23 grudnia. Był jedną z pierwszych i najmłodszych ofiar stanu wojennego – wojny, którą junta Wojciecha Jaruzelskiego wypowiedziała własnemu narodowi.
„Do dzisiaj winni tej zbrodni nie zostali ukarani, a wszystkie śledztwa kończyły się bez postawienia zarzutów nie tylko tym, którzy strzelali do bezbronnych ludzi, ale i ich mocodawcom” – czytamy na tabliczce informacyjnej przy pomniku Ofiarom Stanu Wojennego na Targu Rakowym w Gdańsku. To głęboko deprymujące.
Jest jednak szansa, że po latach nastąpi w tej sprawie przełom. Kilka tygodni temu, dzięki odnalezieniu w archiwach nowych materiałów, Instytut Pamięci Narodowej podjął na nowo śledztwo w sprawie śmiertelnego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)


