Geralt jak żywy
Wiedźmińska odsłona serii „Unmatched” nie wprowadza rewolucji, ale i tak daje wyjątkowe doświadczenie płynące z rozgrywki.
O serii „Unmatched” miałam już okazję pisać w dziale „Bez prądu”. Wtedy sprawa dotyczyła Szekspira i jego aktorów, ale i tak wszystko sprowadzało się do epickich pojedynków toczonych przez dwójkę graczy, gdzie historyczny sztafaż dawał okazję do wykorzystywania zdolności kart, odpalania specjalnych umiejętności oraz do namysłu nad taktycznymi ruchami na planszy. Teraz „Unmatched” zaprasza nas do uniwersum bliskiego sercu, stwierdzę bez kozery, każdego Polaka. Ten nasz skarb narodowy to oczywiście „Wiedźmin”. Wspaniałe książki, świetne gry komputerowe i ten serial od Netflixa, który okazał się tak koszmarnym bublem, że do tej pory fani wzdrygają się na samą myśl o nim. Ach, z jakim rozrzewnieniem wspomina się teraz wersję z Michałem Żebrowskim… Na szczęście gry bez prądu trzymają poziom, więc bez obaw można sięgnąć po figurki i ponownie wcielić się w swoje ulubione postacie.
Wściekły jest groźniejszy
Jeżeli chodzi o schemat zasad, to wiedźmińska wersja „Unmatched” nie wprowadza rewolucji. Nadal operujemy kartami, używając jak najlepiej ich współczynników i zdolności, poruszamy się po planszy, na której kolory wprowadzają podział poszczególnych obszarów, linie wyznaczają ich sąsiedztwo, a naszym celem jest zredukowanie zdrowia rywala do zera oraz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
