Miara, która do nas nie przystaje
Miara, która do nas nie przystaje
Polskie specjalne strefy ekonomiczne nie wzbudzałyby kontrowersji, gdyby wsparcie udzielane działającym w nich firmom było zgodne z zasadami pomocy publicznej stosowanymi w Światowej Organizacji Handlu (WTO) i Unii Europejskiej, uważa Marek Kalupa z Ministerstwa Gospodarki.
Największą rozbieżnością, jaka występuje w przepisach polskich i unijnych o SSE i budzi największe zastrzeżenia ekspertów, jest 75-proc. próg dofinansowania ze środków publicznych inwestycji realizowanej w strefie w ramach programu restrukturyzacji regionu. W Polsce poziom takiego dofinansowania inwestycji jest znacznie wyższy. Nie monitoruje się jednak jego wielkości, stąd trudno określić, jak duże wsparcie otrzymują firmy inwestujące w SSE. Z wyliczeń analityków wynika, że średniej wielkości inwestycja zwraca się już po 3-4 latach (w firmie poza strefą trzeba znacznie dłuższego czasu), a bardzo duża już po 8 latach. Zwrot jest więc 100-proc., a nawet większy, gdyż firmy w SSE uzyskują na 10 lat całkowite zwolnienie z podatku dochodowego, a w następnych latach płacą 50 proc.
Nieporównywalne wskaźniki
Przepisy WTO wskazują, że SSE może być traktowana jako obszar subsydiów, jeśli stanowi teren spójny geograficznie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta