Daj pięć franków, Kumba
NA STRONIE
Daj pięć franków, Kumba
Był rok 1966. W kraju pisano o nim: "szarlatan", "mistyfikator", "szantażysta", "artystyczny impotent", czy wręcz: "człowiek o widocznie upośledzonym zmyśle proporcji i równowagi". Świat tymczasem właśnie zaczynał wpadać w zachwyt. W idei "teatru u bogiego" krytycy dostrzegali remedium na wszelkie kłopoty, jakie mogą być udziałem sceny. Powinien paść się manną pochwał. A on się tylko uśmiechał.
"Powiedziałem im: dobrze, dobrze! Tutaj opowiadacie takie rzeczy, ale ja widzę, co będzie za kilka lat. Za kilka lat tutaj -- a działo się to wtedy w teatrze Odéon -- po tych schodach będzie schodził ktoś, kto na przykład wynajdzie teatr dziki. Może to być człowiek z Montrealu i będzie się nazywał Dupré, a może ze Złotego Wybrzeża i będzie się nazywał Kumba, nie wiem. On będzie schodził, wy będziecie stali z aparatami fotograficznymi i będziecie mówili: >>Wszystko się skończyło, nic się nie liczy, teraz jest już tylko teatr dziki<<. A tam, na dole schodów będę stał ja, z kapeluszem, i zwrócę się do niego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta