Przypadek, któremu na imię Opatrzność
Kazimierz Brandys: I ja miałem swojego anioła
Przypadek, któremu na imię Opatrzność
FOT. WOJCIECH DRUSZCZ
STANISŁAW BEREŚ: Traktuje pan starość jako specyficzny rodzaj niegodziwości, wymyślonej przez naturę: człowiek mimo upływu czasu pozostaje w środku taki sam, podczas kiedy jego ciało ulega nieuchronnej erozji.
KAZIMIERZ BRANDYS: Ale to nie ja wymyśliłem, lecz Wilde: "Nie to jest tragiczne, że człowiek się starzeje, ale to, że pozostaje młody". Przytoczyłem to zdanie w "Miesiącach".
To nie Wilde wymyślił, ale życie. Czy nie sądzi pan, że temu skandalowi należałoby wypowiedzieć literacką wojnę?
(sceptycznie) Ale jak? Eugeniusz Ionesco napisał, że świat jest tak okropny, iż dziwi się, że ludzie nie zbuntują się przeciwko Panu Bogu. Ja to zdanie gdzieś cytuję i pytam: "A jak mają się zbuntować"? No niech pan powie, jak to zrobić?
Na przykład, pisać tak o starości, by w pełni pokazać jej okropieństwo. Czytając natomiast książki polskich pisarzy, można odnieść wrażenie, że jest to okres intelektualnego szczytowania i pogody gołąbków. Tymczasem na starość coraz gorzej widzimy i słyszymy, wysiadają nam nerki i serce, robią się zatory, umierają nam szare komórki, więc zaczynamy się męczyć jak zwierzęta, aż wreszcie mamy wszystkiego dość i zaczynamy marzyć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta