Co by było, gdyby...
W sprawie Eliana Gonzaleza wszyscy ponoć chcą dobrze i to jest najgorsze
Co by było, gdyby...
Krzysztof Darewicz z Waszyngtonu
Wyłowiony pięć miesięcy temu u wybrzeży Florydy mały Elian Gonzalez jest bohaterem tragifarsy wzbudzającej emocje milionów ludzi nie tylko w USA i na Kubie. Ktoś chyba musiałaby strzelić do prezydenta któregoś z tych krajów, żeby odwrócić uwagę publiczności od tego spektaklu. Z góry wiadomo, że skończy się on nie mniej dramatycznie niż się zaczął - jedni będą skakać z radości, inni lać łzy i zgrzytać zębami. Sam Elian zrozumie to dopiero za kilka lub kilkanaście lat, gdy będzie już mógł pomyśleć, co by było, gdyby...
Gdyby był z Haiti
Gdyby Elian Gonzalez był Meksykaninem albo Chińczykiem, sprawa byłaby banalnie prosta - bezwzględnie zadziałałoby prawo. Jako nielegalny imigrant zostałby błyskawicznie deportowany do rodzinnego kraju albo osadzony wraz z młodocianymi kryminalistami w areszcie i deportowany nieco poźniej. Nikt by o nim nie pisał, nikt by się jego losem nie emocjonował.
Elian ma tylko sześć lat? Nie szkodzi. Ogromna większość z zatrzymywanych średnio co rok przez amerykański Urząd Imigracyjny dziewięciu tysięcy nieletnich imigrantów jest w podobnym wieku i nie stanowi to żadnej przeszkody, by ich deportować. Codziennie Urząd Imigracyjny odsyła...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta