Żmijowisko
Krzysztof Masłoń
Uważał się za stuprocentowego Polaka, naczytał się "Ogniem i mieczem", "Łun w Bieszczadach" i Ukraińców uważał za wraże, hajdamackie plemię. Śmiano się z niego w Kanadzie: "On gada jak za sanacji".
W biblijnym raju też żyły węże, nie dziwiły więc i żmije w tym zapadłym kącie Polski, której nie ma, a która we wspomnieniach jawi się coraz mniej realnie, choć - jak powiada główna bohaterka i narratorka opowieści snutej przez Jarosława Abramowa-Newerlego w książce "Nawiało nam burzę" - "prawdziwie żyć można tylko w swoich rodzinnych stronach". Zwłaszcza w maju, kiedy jest najpiękniej.
Ale w raju ludzie żyli po bożemu przez okrągły rok. W drugiej połowie stycznia, na przykład, na święcie Jordanu w pobliskich Kopyczyńcach, na wspólnych modłach zbierali się wierni obu obrządków: katolickiego i greckokatolickiego. "Nasza cerkwa była grekokatolicka, nie prawosławna, należała do Rzymu, proszę pana - wprowadza Olga Wawrów autora ČNawiało nam burzęÇ w nieskomplikowane zasady życia w Hadyńkowcach - i był taki zwyczaj, że jak Polak żenił się z Ukrainką, to ślub był w cerkwie, a jak Ukrainiec z Polką, to w kościele. Potem decydowały papiery. Jak akt ślubu albo chrztu przesłany został z cerkwy do kościoła - wtedy się było Polakiem. Katolikiem. A jak zostawał w cerkwie -...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta