Cnota wierności
Gustaw Herling-Grudziński: Zawsze byłem wymagający w przyjaźniach
Cnota wierności
Gustaw Herling-Grudziński na Capri
FOT. Elżbieta Sawicka
ELŻBIETA SAWICKA: Był pan w "Kulturze" na samym początku, przy tworzeniu w Rzymie Instytutu Literackiego i przy wydawaniu pierwszych numerów miesięcznika. Później zniknął pan na dobrych kilka lat. We wspomnieniach Giedroycia o panu wyczuwam ton żalu. A może nawet pretensji: "Nie zaproponował mi wydania ČInnego świataÇ. Swój pierwszy po długiej przerwie tekst przeznaczony dla ČKulturyÇ przesłał mi w liście". Dalej mowa jest o rozmowie po latach w Rzymie, która zaczęła się tak, "jak gdyby nic między nami nie zaszło". A co właściwie zaszło?
GUSTAW HERLING-GRUDZIŃSKI: Moje stosunki z "Kulturą" urwały się w roku 1948, a wróciłem do nich w 1956 roku, czyli po ośmiu latach. Co było powodem odejścia? W dużym stopniu względy natury osobistej, ale nie tylko. W każdym razie nie było między nami konfliktu merytorycznego. Ja byłem wtedy zachwycony Włochami, po łagrze i po wojnie, i chciałem w Rzymie mieszkać jak najdłużej. Było mi dobrze, byłem tam szczęśliwy - po raz pierwszy od wielu lat, toteż niechętnie myślałem o wyniesieniu się "Kultury" z Rzymu. A Jerzy słusznie - dzisiaj mu przyznaję rację - uważał,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta