Tłoki podniecenia
Wolsztyniacy przyzwyczaili się już, że co roku na kilka miesięcy zjeżdża tu pół kolejowej Europy. Niektórzy przyjeżdżają na jeden dzień, inni na tydzień, dwa, czasem miesiąc. Pewien Brytyjczyk kilka razy w roku
ZDJĘCIA PIOTR MAZUREK
Prócz ratusza, poczty, dwóch jezior, trzech hoteli i kilkunastu ośrodków kempingowych Wolsztyn ma jeszcze parowozownię. Nie byle jaką. Sławną.
ROBERT WYSZYŃSKI
Wolsztyniacy uczą się angielskiego, niemieckiego i francuskiego. Dla odmiany Niemcy uczą się języka polskiego, po czym pędzą do Wolsztyna podziwiać miejsce, gdzie co roku odbywa się największy na starym kontynencie parowozowy show. Zanim jednak parowozy wprawią Europę w zachwyt, czają się w parowozowni zwanej przez kolejarzy szopą.
Dyspozytor Bronisław Woga wyjaśnia: - To nie jest tak, że nikt z pracowników naszej szopy nie zna języków obcych. Po prostu zapanował tu obyczaj mówienia po polsku. Nasza parowozownia to nie muzeum, tylko samofinansująca się placówka liniowa, która obsługuje pociągi przez cały rok. Jeśli ktoś z zagranicy pragnie znać na przykład szczegóły obiegu lokomotyw parowych, a jest ich cztery: dwie do ruchu osobowego, dwie do towarowego - powinien znać język polski. Cudzoziemcy to wiedzą, no i szanują. A mnie czasem chichot brał, jak przychodził...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta