Moskwa-Pietuszki, czyli elektryczką do raju
Tyle lat w Moskwie żyję, a dopiero przedwczoraj Pietuszki zobaczyłem. Pojechałem tam, rzecz jasna, śladem Wieniczki Jerofiejewa, według marszruty wytyczonej w jego słynnej książce "Moskwa - Pietuszki"
SŁAWOMIR POPOWSKI
Czym byłyby Pietuszki bez Wieniczki Jerofiejewa? - Niczym, jeszcze jednym podmoskiewskim "rajcentrem", z paroma zakładami i tłumem "daczników" wylewających się z kolejnych "elektryczek", aby posadzić kartoszkę, marchew i pietruszkę, a w chwilach wolnych wąchać bez i czeremchę. Albo też, pod okiem teściowej, wychylić pół litra lub może nieco więcej. Nawet niemiecki fabrykant, który w Pietuszkach zamierza budować fabrykę czekolady, nigdy by tu pewnie nie dotarł, gdyby nie Wieniczka i jego książka "Moskwa - Pietuszki".
Bo niby skąd miał wiedzieć, że takie miejsce w ogóle istnieje. A Pietuszki to cały świat i jeszcze więcej - to raj z nigdy nie przekwitającymi jaśminami, wiecznie śpiewającymi ptakami i z NIĄ, rudą, z długim warkoczem, sięgającym poniżej pasa, w każdy piątek stojącą na peronie w oczekiwaniu, kiedy dokładnie o 11.00 przyjedzie moskiewska "elektryczka". Jeśli oczywiście przyjąć odpowiednią "dozę": nie za małą, ale i nie za dużą - taką w sam raz, aby - jak Jerofiejew - można było...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta