Światło na murze
Światło na murze
Wspomnienie autora o Zbigniewie Herbercie
FOT. ALEKSANDER JAŁOSIŃSKI
MAREK SOŁTYSIK: Co pan poczuł na peronie krakowskiego dworca? Po wyjściu z pociągu człowiek czuje się trochę podobnie jak po wejściu do mieszkania człowieka, którego się dotąd nie znało.
ZBIGNIEW HERBERT: Tak. To jest prawda. Z tym, że ja wszedłem do mieszkania człowieka, z którym się zaprzyjaźniłem w 1945 roku - bo w tym mieście spędziłem jakieś trzy, cztery lata życia.
Czy może również w Krakowie powstał taki pański utwór, który utwierdził pana kategorycznie, że będzie pan pisał?
Ach, wie pan, to bardzo trudno powiedzieć. Przede wszystkim nie wiem, czy powinienem pisać. To nie jest kokieteria czy polowanie na komplementy. Ja nie bardzo pamiętam chronologię swoich utworów. Nie publikowałem niczego w Krakowie. Brałem jakiś udział w życiu studenckim, tu nawiązywały się przyjaźnie, sympatie. Wspominam atmosferę Uniwersytetu Jagiellońskiego i spotkania ze wspaniałymi ludźmi, takimi jak profesor Adam Krzyżanowski, profesor Kutrzeba. Uniwersytet miał jeszcze tę starą zaletę, że można było, tak jak ja, studiować prawo, ale chodzić także na wykłady filozofii.
Ale pan chyba studiował również w Akademii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta