Znalezione nad jeziorem Wiartel
Znalezione nad jeziorem Wiartel
ANDRZEJ ZIEMILSKI
Niewiele zachowałem stamtąd wspomnień. Jakieś zachody słońca nad zamgloną wodą, kiedy trzciny rzucały długie cienie i cicho chlupotała woda o kajaki. Jakieś odczekiwanie deszczu w namiotach. I głośne popijawy przy ognisku, po których, już z osobna, z namiotów dobiegały szmery, stłumione szepty, szelesty. Senne sceny liryczne? Małe zgrzyty?
Rok 1952: tyle lat! Milę czasem jeszcze spotykam (jak miał na imię ten jej chłopiec?). Monika... Inne twarze wyblakły jak stare fotografie, nieopatrznie pozbawione daty i podpisu. Prawda, zachował się jeszcze tamten pożółkły kawałek zadrukowanego papieru. Głos z zaświatów, eksponat z muzeum surrealizmu?
Coś w tym rodzaju.
* * *
Gdy wpływaliśmy na Wiartel - ostatni język długich jezior Nidzkich - złapała nas gwałtowna burza. Wzdłuż grobli z łopocącymi topolami szybko dopłynęliśmy do brzegu. W pobliżu widniał jakiś dom. Piętrowa willa, bardzo zwyczajna. Wypatroszona dokładnie, framugi bez okien. Brakowało ogrodzenia, zadeptane resztki ogrodu. Dziwnie samotna na tym brzegu. Nic w pobliżu.
Wyciągnęliśmy kajaki, ale nim nakryliśmy je brezentem, dorwała nas fala deszczu. Stałem w progu, gdy gruchnął pierwszy piorun. Uciekliśmy na piętro. Patrzyliśmy, jak burza znad Śniardw zwala się na nasze jezioro, gnie topole na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta