Znalezione nad jeziorem Wiartel
Baia Mare
FOT. (C) ROLAND PLETERSKI
ANDRZEJ STASIUK
No więc zobaczyłem Baia Mare w promieniach słońca, które staczało się już na zachód nad Wielką Nizinę Węgierską. W powietrzu wisiały jeszcze resztki deszczu i z doliny rzeki Lapus wstawała tęcza. Złoty wilgotny pył unosił się nad równiną, nad szosą, nad mostem, nad pastwiskami, nad białymi obłokami kwitnących drzew, nad światem i całą prowincją Maramuresz. Takie światło zdarza się tylko po burzy, gdy przestrzeń wypełnia nadprzyrodzona elektryczność. Niewykluczone jednak, że blask wydobywał się gdzieś z głębi ziemi, z ukrytych w górach żył kruszcu. Baia Mare, Nagybánya, Wielka Kopalnia, złotonośne złoża, środkowoeuropejskie eldorado dwieście pięćdziesiąt kilometrów od mojego domu - takie miałem myśli, przekraczając rzekę Lapus. Na północy wznosiła się góra Ignis. Tam zalegał jeszcze cień i szczyty miały mokrą, granatową barwę. Burza wyprzedziła nas i sunęła teraz doliną Czarnej Cisy nad Czarnohorę i Swidowiec.
Zobaczyłem Baia Mare z dala, ponieważ nie chciałem wjeżdżać do centrum. Przed samym miastem znalazłem objazd na Sygiet i Kluż. Szosa kluczyła wśród przemysłowych przedmieść. Nie było ani aut, ani ludzi. Płaską przestrzeń wypełniał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta