Wszedłem powoli
Wszedłem powoli
Słynne śniegi Kilimandżaro, o których pisał Ernest Hemingway. Tyle że od czasu jego opisywania po dziś zostało zaledwie pięć procent śnieżnej czapy. To skutek efektu cieplarnianego.
(C) FPM
ZBIGNIEW GRZEGORZEWSKI
Wpatruję się w Szwajcarów, bo zostali we trójkę. Tego czwartego choroba wysokościowa dopadła na wysokości trzech tysięcy. Musiał zawrócić. Tuż po północy będziemy wchodzić na Kilimandżaro. W osiem godzin trzeba pokonać różnicę wysokości 1200 metrów. Niewiele więcej niż zwykle do pokonania w Tatrach.
Jesteśmy w ósemkę w sali betonowego bunkra Kibo, schroniska na wysokości 4700 metrów n. p. m. - Szwajcarzy, Holendrzy i troje Polaków. W sąsiednich dwóch salach Japończycy. Jest szesnasta. Najlepiej byłoby pójść spać, bo to zwiększa szansę wejścia na szczyt. Tyle że na takiej wysokości dopada niemal wszystkich bezsenność.
Prawie co druga osoba, statystycznie, dochodzi do głównego wierzchołka Kilimandżaro, więc bardzo małe jest prawdopodobieństwo, że się tam w tym składzie spotkamy. To chyba niemożliwe, żeby Szwajcarzy okazali się najsłabsi, przecież cały ich kraj to góry. My mamy Karpaty, więc z naszymi możliwościami nie jest źle. Kto nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta